wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 4 Dziękuję, że mi powiedziałaś


Elena
Wiedziałam, że Caroline, mnie okłamała. Nie wiem gdzie jest. Jak będzie chciała, sama powie. Po co naciskać? To nie tak, że mi na niej nie zależy, że mnie nie obchodzi, tylko... znam ją. Jeśli będę chciała to z niej wyciągnąć na siłę, nic się nie dowiem. Te kilka lat sprawiło, że znamy się jak łyse konie. Caro jest wyjątkowo zamknięta, to czasem mnie wkurza, ale... to moja BFF, nie umiem się na nią gniewać. Choć często próbuje, nie wychodzi. Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Nie zrobię jej awantury, poczekam, aż sama mi powie.
-Hej Caro. Co kupiłaś? Masz dla mnie coś słodkiego?- zrobiłam wielkie oczy wychodząc z mojego pokoju.
-Hej. Yyy... Tak, snikersa, i jakąś czekoladę, zupki chińskie, a do tego podpaski...- powiedziała.
-Fajnie. Wiesz, że bardzo lubię Harrego Pottera. Którą część wypożyczyłaś?- hmmm, ona nie zna nawet jednej.
-Tę pierwszą?-stwierdziła, czy zapytała?
-"Kamień filozoficzny"? Wiesz, to ta pierwsza część.- zaśmiałam się.
-Tak. Ja idę do siebie...
-Miałaś mi pomóc z chemią...- jęknęłam błagalnie.
 -Ok, chodź tu.
   Męczyłyśmy się z tymi zadaniami dość długo, i tak nie zrozumiałam nic.
-Nigdy to nie było taką męczarnią... jak ci minął dzień?-zapytałam, zamykając podręcznik.
-Był całkiem... fajny?
-Okidoki. Idę wziąć kąpiel, później do spania. Chemii nigdy nie zrozumiem, miałam na to tyle stuleci i nie ogarnęłam, to teraz tym bardziej.- wystawiłam język Caro i pobiegłam do toalety.
   Odkręciłam kurek i szum wody zagłuszył inne dźwięki. Nalałam do wanny różne płyny do kąpieli, po czym zsunęłam z siebie ubrania i weszłam do wanny, czując jak gorąca woda przyjemnie parzy moją skórę. Leżałam w cudnie pachnącej pianie dopóki woda nie ostygła. Umyłam się, wyskoczyłam z wanny, wyjęłam kurek i owinęłam się ręcznikiem. Założyłam piżamę i umyłam zęby, po czym wyszłam z toalety i ruszyłam do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Eh... moja przyjaciółka mnie okłamuje. Zawsze mogłabym sprawdzić w jej głowie, ale obiecałam jej że nie użyję mocy przeciwko niej. Zrzucałam się po łóżku, próbując znaleźć wygodne miejsce, ale gdy po 20 minutach, nadal nie mogłam usnąć, wstałam z najwygodniejszego łóżka na świecie, by odnaleźć mój plecak i jakimś cudem wyjąc z niego mój 'pamiętnik'. Gdy już go jakoś wykopałam z stert bezużytecznych śmieci, noszonych przeze mnie każdego dnia do szkoły, ponowne udałam się na moje posłanie. Mądra ja nie pomyślałam, aby włączyć światło, więc musiałam wybrać- iść do włącznika lub użyć małej lampki, leżącej na półce obok. Jako, że należę do ludzi leniwych, nachyliłam się nad półką, sekundę później mrużyłam oczy, oślepiona nagłą jasnością. Gdy światłowstręt ustał, rozejrzałam się po pokoju... przy urządzaniu mojego królestwa, mogłam wziąć pod uwagę fakt, że jest wysokie prawdopodobieństwo, iż obudzę się w nocy, a wtedy mroczny wystrój nie ułatwi mi ponownego zapadnięcia w ramiona morfeusza. Czarne kruki gapił się na mnie ze swoich kryjówek w uśpionym lesie. Cały pokój był pomalowany ciemnogranatową farbą, no dobrze niemal czarną farbą, na bazie namalowane były drzewa i gdzieniegdzie, odpoczywające kruki, wlepiające swe gały w osoby w pomieszczeniu, całość (z sufitem na którym widniały korony tych drzew i pomiędzy gałęziami gwiazdy-lampki, które dawały, wbrew pozorom, dużo światła) prezentowała się nieziemsko... w dzień, natomiast w nocy mroziło krew w żyłach.
   Znudzona kreśliłam słowa, które w efekcie końcowym, miały tworzyć piosenkę:
  *
   Popatrzyłam na swoje 'dzieło'. Nie nie wiem po co pisze, skoro nikt i tak tego nigdy nie przeczyta\usłyszy. Schowałam zeszyt pod poduszkę, zgasiłam lampkę i zmęczona usnęłam.


*NASTĘPNEGO DNIA
GODZINA 8;36*
Kurwa. No zajebiście, no. Jestem spóźniona, bo pieprzony budzik nie zadzwonił, a moja kochana Caro stwierdziła, że sama się obudzę. Biegiem rzuciłam się do szafy, skąd wyjęłam czerwony, wełniany sweter, i czarne skórzane spodnie, bieliznę i jak poparzona ruszyłam do łazienki. Małe pomieszczenie jeszcze nigdy tak mnie nie denerwowało. Prysznic, jak zwykle brudny, wiec przed umyciem się, musiałam wyszorować szkło. Gdy wykonałam wszystkie najważniejsze czynności, zbiegłam do kuchni, na szybko zrobiła sobie kilka kanapek do szkoły. Założyłam skórzaną kurtkę, byle jakie trampki, deskę wzięłam pod pachę i pobiegłam do szkoły- no pojechałam na moim jedynym środku transportu. Nie miałam czasu nacieszyć się panoramą Londynu, przez co dziś naprawdę będę nie do życia. Wbiegłam do szkoły jak oparzona, pognałam do szatni, zmieniłam obuwie, schowałam kurtkę i deskę do szafki  prawie zapominając o torebce pobiegłam do klasy. Zadyszana próbowałam otworzyć drzwi, lecz klamka nie ustępowa. Zdziwiona ruszyłam do sekretariatu.
-Dzień dobry jestem z klasy Id, mam mieć teraz chemię, ale sala jest zamknięta... wie pani gdzie mamy teraz lekcję?- zapytałam miłą sekretarkę z wielkim uśmiechem.
-Już sprawdzam słoneczko. Yyy... Nie macie dziś pierwszej lekcji skarbie, przecież było ogłoszenie.
-Widocznie przegapiłam. Dziękuję, miłego dnia- uśmiechnęłam się, mimo wielkiej wściekłości.
   Wyjęłam z torby telefon, wybrałam numer do mojej współlokatorki:
-Halo?-zapytała zaspana, a mnie krew zalała.
-Wiedziałaś, że dziś nie mamy chemii?-mówiłam jak najłagodniej.
-Tak...
-Dziękuję, że mi powiedziałaś.-powiedziałam z udaną wrogością, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę i wyciszyłam dźwięk.
   Poszłam do sklepiku z zamiarem przeczekania do drugiej lekcji, lecz gdy tam dotarłam, okazało się, że nie jestem jedyną osobą chcącą posiedzieć w ciepłym i wygodnym miejscu, więc kupiłam butelkę wody i opuściłam przytulną jadalnię utrzymaną w ciepłych barwach. Idąc bez celu po korytarzu, zdecydowałam posiedzieć na schodach. Zimne podłoże, zamrażało mi pośladki, ale co tam. Z nudów zaczęłam śpiewać piosenkę Things We Lost In The Fire, bardzo się zdziwiłam, gdy usłyszałam, że ktoś postanowił się dołączyć do mojego wokalu. Odwróciłam się, chcąc się dowiedzieć kto jest właścicielem tak cudownego głosu. Uśmiechnęłam się do Niall'a i mu pomachałam.
-Hej.-powiedziałam, gdy skończyliśmy śpiewać.
-Cześć. Nieźle śpiewasz...-stwierdził.
-Dzięki...-zarumieniłam się.-Nie mam chemii, a wczoraj całą noc kułam... MASAKRA. 

 *TEGO SAMEGO
   DNIA O 14*
   Po szkole ruszyłam do kawiarni. Dziwne. Pierwszy raz w życiu nie poszłam do skateparku. WOW. Takie dziwne. Siedziałam przy stole z ciemnego drewna (z krzesłami do kompletu. Wszystkie stoliki były takie same) popijając gorące late, gdy z zaplecza usłyszałam krzyki, po czym stamtąd wyszedł kierownik, z kartką: 'potrzebujemy kelnerki'  "Hm... czemu by nie? Zawsze jakieś pieniądze. Tak idź na to"- usłyszałam cichy głos w mojej głowie. Wstałam i podeszłam do kierownika, z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
-Dzień dobry.-przywitałam się radośnie.- Wiedzę, że potrzebuje pan pracownika... ja potrzebuję pracy... więc... Mogę zacząć choćby od zaraz.


-One Direction Don't Forget You Belong (jakby ktoś się nie skapnął 1D tu nie istnieje.